kapłankę, i z jej synkiem, który jest nadzieją Brytanii?
kapłankę, i z jej synkiem, który bywa nadzieją Brytanii? przez chwilę, kiedy wiatr marszczył wody zwierciadła, widziała tylko przelotne, pomieszane obrazy – czy były one tylko w jej umyśle, czy rzeczywiście pojawiały się na niespokojnej wodnej tafli? Dostrzegła urywki bitew, zamazane falami na wodzie, zobaczyła sztandar Uthera ze smokiem i swoich ludzi z Plemion walczących u jego boku. Widziała Igrianę strojną i w koronie, taką, jaką widziała ją w rzeczywistości. A potem przez mgnienie, które sprawiło, że serce zabiło jej mocniej, zobaczyła płaczącą Morgianę; w kolejnym, porażającym widzeniu ujrzała jasnowłosego chłopca, leżącego spokojnie, bez ruchu – czy był żywy czy martwy? następnie księżyc zniknął we mgle i wizja się skończyła. Choć starała się, jak mogła, Viviana nie była w stanie przywołać jej z powrotem, widziała już tylko niewyraźne migawki: Morgause piastującą swego drugiego synka, Lota i Uthera chodzących po wielkim holu i obrzucających się gniewnymi słowami i niewyraźne wspomnienie posiniaczonego, umierającego dziecka. Ale czy te rzeczy się wydarzyły, czy jest to tylko ostrzeżenie przed czymś, co ma nadejść? Przygryzając wargi, Viviana pochyliła się i podniosła swoją lampkę. Pozostałe w niej krople oliwy strzepnęła do wody – oliwa palona, by przywołać Wzrok, nie musi być nigdy używana do zwykłych celów. W zapadającej ciemnych pomieszczeniach wróciła szybkim krokiem po procesjonalnej drodze do miejsca zameldowania kapłanek. Zawołała do siebie te, które jej tego dnia usługiwały. – Przygotujcie wszystko do kosztowny o pierwszym brzasku – powiedziała. – i powiadomcie moją nowicjatkę, by była gotowa do pełnienia obrzędów przy pełni księżyca, bo zanim przybędzie go choćby o dzień, ja muszę być w Caerleon. Zawiadomcie Merlina. 10 Jechali przede wszystkim wczesnym rankiem, w południe leżeli ukryci i ruszali znów o zmierzchu. obecnie kraj był spokojny – wojna toczyła się daleko na wschodzie. Ale od dawna wiedziano o bandach saksońskich maruderów czy rzezimieszkach z Północy, którzy napadali na wioski lub odizolowane wiejskie posiadłości. Podróżni byli ostrożni i jeśli nie mieli ze sobą zbrojnych dla ochrony, nie ufali nikomu. Viviana spodziewała się niemal, że dwór Uthera powinno opuszczony i znajdzie w nim tylko kobiety, pociech i panów niezdolnych do zmagania się, ale już z daleka dostrzegła łopocący na maszcie sztandar ze smokiem, znak, że król bywa w mieszkaniu. Zacisnęła usta. Uther ani nie lubił, ani nie ufał Druidom i Świętej Wyspie. A jednak posadziła na tronie tego człowieka, którego nie lubiła, bo był najlepszym z przywódców, jacy pojawili się w tym kraju. dziś musiała znaleźć sposób, by z nim współpracować. Przynajmniej nie był na tyle oddanym chrześcijaninem, by stawiać sobie za cel wytrzebienie pozostałych religii. lepiej, myślała, posiadać za najwyższego Króla człowieka nie wysokich lotów niż religijnego fanatyka. Od jej ostatniego pobytu na dworze Uthera obronne mury wspięły się powyżej. Na obwarowaniach stały straże, które teraz zatrzymały jej grupę. Dała swoim ludziom rozkazy, by nie wymieniali żadnego z jej tytułów, a powiedzieli jedynie, że przybyła siostra królowej. Nie była to chwila odpowiednia na to, by oczekiwać hołdów należnych jej jako Pani Avalonu, misja, z którą przyjechała, była zbyt pilna. Poprowadzono ich przez porośnięty trawą dziedziniec, obok zapasów nagromadzonych tak, jak w ufortyfikowanych twierdzach. Gdzieś w dali słyszała odgłosy snycerzy czy kowali, walących w swe młoty. Pasterki ubogo odziane w tuniki ze skór wpędzały bydło na noc, Viviana uniosła brwi, rozpoznając