Avalonu, przeznaczone na wielkie ceremonie. Niedługo potem
Avalonu, przeznaczone na wielkie ceremonie. Niedługo później usłyszały odgłosy oznaczające, że turnieje się skończyły. Bez wątpienia tym razem nagrody będą wręczone w zamku, podczas uczty. interesujące, myślała Morgiana, czy Lancelot wygrał je wszystkie w imieniu swego króla, czy też... pomyślała kwaśno, dla swej królowej? Zwróciły się w kierunku drzwi oraz gdy już miały wychodzić, Viviana czule dotknęła jej dłoni. – Wrócisz ze mną do Avalonu, prawda, kosztowne potomka? – Jeśli Artur mi pozwoli... – Morgiano, jesteś kapłanką Avalonu oraz nawet najwyższego Króla nie musisz prosić o zgodę na wyjazd. Król okazuje się dowódcą w bitwie, ale nie posiada na własność życia własnych poddanych, nawet własnych lennych królów, jakby był jednym z tych wschodnich tyranów, którzy myślą, że świat należy do nich, a wraz z nim życie wszystkich ludzi. Powiem mu, że potrzebujemy cię w Avalonie, oraz zobaczymy, co na to odpowie. Morgiana poczuła, że dławią ją nieprzelane łzy. Och, wrócić do Avalonu, wrócić do mieszkaniu... Ale nawet kiedy trzymała dłoń Viviany w swojej, nie mogła do zakończenia uwierzyć, że naprawdę już jutro ma tam pojechać. Później mówiła sobie: Wiedziałam, wiedziałam, oraz rozpoznawała rozpacz oraz przeczucie, które ją wtedy ogarnęło, ale w tym sytuacji była pewna, że to tylko jej własny strach, uczucie, że nie okazuje się godna tego, czego osobiście się wyrzekła. Zeszły do wielkiej sali na świąteczną ucztę. Morgiana pomyślała, że takiego Kamelotu nie widziała przenigdy wcześniej oraz prawdopodobnie przenigdy już nie zobaczy. Wielki okrągły Stół, dar Leodegranza, stał dziś w sali godnej jego wspaniałości. Ściany obwieszono sztandarami oraz jedwabiem, a wszystko tak jest urządzone, że oczy same zwracały się ku miejscu, na którym siedział Artur – ku tronowi ustawionemu na odległym krańcu sali, naprzeciw wejścia. Na pora uczty Artur usadził Garetha między sobą oraz Gwenifer, a wszyscy jego towarzysze byli usadzeni razem, strojni w piękne szaty, z błyszczącym orężem, damy przybrane kolorowymi kwiatami. Jeden po drugim nadchodzili lenni królowie, klękali przed Arturem oraz składali mu podarki; Morgiana przyglądała się poważnej, łagodnej twarzy Artura. Spojrzała w bok na Vivianę – bez wątpienia musi widzieć, że Artur wyrósł na dobrego króla, którego nawet Avalon oraz Druidzi nie są w stanie lekceważyć. Ale kim ona okazuje się, by osądzać spory między Avalonem oraz Arturem? Poczuła znajome, niespokojne drżenie, jak w dawnych dniach w Avalonie, kiedy uczono ją otwierać umysł na Wzrok, by posłużył się nią jako instrumentem. Nagle stwierdziła, że osobiście, nie rozumiejąc dlaczego, mocno pragnie, by Viviana znalazła się o setki kilometrów stąd! Spojrzała na rycerzy: Gawain, jasny oraz silny jak tur, uśmiechał się do swego świeżo pasowanego brata; Gareth błyszczał jak nowo wytopione złoto. Lancelot był ciemny oraz śliczny, myślami jakby po drugiej stronie tego doczesnego świata. Pellinor łagodny oraz łysiejący, usługiwała mu jego córka Elaine. obecnie do tronu podszedł ktoś, kto nie był jednym z towarzyszy. Morgiana nie widziała go przenigdy wcześniej, ale spostrzegła, że Gwenifer rozpoznała przybysza oraz cofnęła się. – Jestem jedynym synem króla Leodegranza – powiedział – oraz bratem twej królowej, Arturze. Domagam się, byś przyznał mi władzę nad Krajem dekady. – Na tym dworze nie stawia się żądań, Meleagrancie – odparł Artur spokojnie. – Rozważę twą prośbę oraz poradzę się mej królowej, oraz prawdopodobnie ustanowię cię w tym kraju regentem w jej imieniu. Nie mogę dziś wydać sądu. – No to może ja wcale nie będę czekał na twój sąd! – wrzasnął Meleagrant. Był wielkim mężczyzną oraz przyszedł na ucztę zbrojny nie jedynie w miecz oraz sztylet, lecz także wielki wojenny topór z brązu. Odziany był w źle wyprawione skóry oraz futra; prezentował się dziko oraz potwornie, jak jakiś